Skocz do zawartości

Opowiadanie Zaginione Opowieści


maciek2466

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Otóż, grając w minecrafta, naszła mnie chęć, aby napisać opowieść oczami człowieka, który stracił pamięć. Zagubiony, zdezorientowany i nie wiedząc co robić, probuje przeżyć dzień po dniu. Jak się potoczą losy nieznajomego człowieka ? Dowiedzcie sie sami, czytając tę opowieść pt. Zaginione Opowieści !

 

 

Dzień pierwszy.

Obudziło mnie dziwne lizanie po twarzy. Pomyślałem, że Rex znów wszedł do mnie na łóżko i budzi mnie o ósmej rano, abym wyszedł z nim na spacer. Otworzyłem oczy. To, co zobaczyłem, zostanie mi w pamięci do końca życia. Nieznajomy mi pies, lizał mi twarz. Był przyjazny, merdał ogonem i na polecenie "siad", usiadł. Rozejrzałem się w koło siebie. Na wprost zobaczyłem gęsty las. Nie znałem się na rodzajach drzew, ale można było rozpoznać charakterystyczne dęby i brzozy. Za mną, rozciągało się aż po sam horyzont morze, a ja sam, leżałem na piasku. Byłem zdezorientowany, nie wiedziałem co robić. Nagle pies, którego pomyliłem z moim własnym, zaczął szczekać. I pobiegł w strone lasu. Pomyślałem "Chyba chce, abym poszedł za nim". Z trudem się podniosłem. Rozbolała mnie głowa, zamroczyło mnie. Upadłem. Nie wiem co się działo gdy straciłem świadomość. Ale odzyskałem ją, gdy zbliżała się noc. Przestraszony i kompletnie zdezorientowany chciałem przypomnieć sobie, jak do tego doszło, że tutaj jestem. Jedyne co pamiętałem, to to, że zrobiłem zakupy, w tym pare napojów energetyzujących, bo miałem zamiar grać na komputerze całą noc. Wychodziłem ze sklepu i.. Dalej nie pamiętam. Na samą myśl boli mnie głowa. Zaczęło robić się zimno. Dopiero teraz zobaczyłem, ze mam zaschnietą krew na twarzy ! Pierwsza myśl to "Skąd ta krew ?! To moja ?!"
Ale nagle poczułem, że coś mnie szarpie za nogawke. Był to ten sam pies, który mnie obudził. Czym prędzej wstałem, i podążyłem za nim z głąb lasu. Ściemniało się, i było coraz zimniej. Las był gęsty, co chwile potykałem się o korzenie drzew. Ale mimo to, liście były jasnozielone i łatwo pokonywałem metr po metrze. Z każdą minutą marszu, drzew zaczęło być coraz mniej, jak i coraz mniej widziałem. Nadal podązałem za psem, który wywiódł mnie
na jakąs polane. Zdziwiłem się. Na polanie biegały owce, krowy, świnie i nawet konie ! Ale mimo to, pies coraz bardziej przyśpieszał. I ja próbowałem dotrzymać mu tempa, jednak nie mogłem zmusić się do biegu. Byłem zbyt zmęczony i otumaniony, na bieganie. Jednakże, w oddali ujrzałem światła. I jakieś budynki. Po jakimś czasie, doszedłem do nich. Okazało się, że to wioska. Ale, nie było ludzi. Pies, który mnie tu przyprowadził,

zaczął drapać drzwi. Zapukałem do nich, i nic. Pies zaczął szczekać, i znów je drapał. Zapukałem jeszcze raz. To samo. Postanowiłem otworzyć drzwi. Ale, nie było na nich żadnej klamki czy choćby coś, abym mógł je otworzyć. Popchnełem je. Były cięzkie. Szurając po kamieniu, które widocznie były podłogą mieszkania z trudem udało mi się je otworzyć. Powiedziałem "Uwaga, wchodze !" i wszedłem. Nie było tam nikogo. Pies w tym czasie, znów zaczął drapać drzwi, jednak teraz od wewnątrz. Znów, wytęrzając ostatek swoich sił zamknełem je. Upadłem na ziemie. Straciłem przytomność.



Koniec dnia pierwszego.

 

Dzień Drugi.

Miałem nadzieje, że to co mi się prztrafiło to zwykły sen. To koszmar, z którego moge się zaraz obudzić. Myślę, otworze oczy, i okaże się, że zasnełem przed komputerem. Jednak nie. Otworzyłem oczy, i chcąc czy nie chcąc musiałem zmierzyć się z trudnościami dna drugiego. Od razu zostałem oślepiony promieniami słonecznymi. Przetarłem oczy. "Chyba jest już ranek" - pomyślałem. Obejrzałem się w koło siebie. Wnętrze domu było zaniedbane. Drewno, z którego został wybudowany, o dziwo, zbutwiało. Myślałem "Jak długo już ten dom stoi ?". Podłoga była wykładzona popękanym kamieniem. Pomiędzy szparami można było zobaczyć mech. Zadziwiła mnie jednak duża skrzynia, stojąca pod oknem. Nic innego nie zdobiło tego domu. Podnosząc się, ujrzałem psa który mnie wczoraj tutaj zaprowadził. Nazwałem go "Hope" czyli "Nadzieja". Wypowiadając jego imie, zamerdał ogonem i dalej patrzył się, co robie. Ciężko stałem na nogach. Złapałem się za głowe, bo po przejściu paru kroków zaczęło mi się kręcić. Dotykając twarzy, zadałem sobie takie samo pytanie jak dnia poprzedniego. "Skąd ta krew ?". Jednak macając dalej, odkryłem, że mam rane ciętą na czole. Wszystko się wyjaśniło - powiedziałem. - Ktoś uderzył mnie czymś w głowe, a później wywiózł tutaj. Tylko, ile dni byłem nieprzytomny ? Może jest tutaj więcej ludzi..
Pies zaczął szczekać. Wyjrzałem przez okno. Zastygła mi krew w żyłach. Widziałem dwa szkielety z łukami i kołczanami strzał. Schowałem się i przestraszony szeptem powiedziałem do Hope'a "Cicho bądź". A on ucichł i podszedł do mniew ciszy. Nie wiedziałem co powiedzieć. "To jakieś chore żarty. To nie może być prawda. Ludzkie szkielety nie mogą chodzić od tak sobie". Hope podszedł do skrzyni i cicho szczeknął. Tak samo jak pies, idąc kolanach pod oknem, doszedłem do skrzyni. Otwierając ją, miałem złe przeczucie. Na szczęscie, okazały się fałszywe, bo w skrzyni był miecz z wklęsłym napisem na ostrzu "Apocalipsa". Był lekki jak na tak długi miecz. Stracił swój blask i nie szło naciąć nawet palca. Oprócz miecza, znajdował się ołówek i czyste kartki oraz plecak z pochodniami i krzesiwem. "Ktoś tu chyba był jakimś wojownikiem" pomyślałem. Następnie, musiałem czekać, aż szkielety odejdą. Przez cały ten czas byłem przerażony, trzęsły mi się rece. Wybiło południe. Szkielety znikły, a ja mogłem wyjść z opuszczonego domu. Otworzyłem drzwi i ostrożnym, powolnym krokiem wyszedłem z mieszkania. Oglądałem się w koło siebie, czy przypadkiem nieumrali postanowili zostać w wiosce. Myślałem "A co, jeśli wrócą ? Musze stąd uciekać". Jak najszybciej. Poszedłem w przeciwną strone w której maszerowały szkielety. Przyspieszyłem kroku. Co chwile oglądałem się za siebie, czy nie idą za mną. Bałem się. Hope cały czas był przy mnie. Idąc przez polane aż do wieczora, napotkałem wiele jaskiń. Jednakże były zbyt głębokie, żebym odważył się tam wejść. Po długim marszu, znalazłem płytką jaskinie. Nazbierałem troche drewna na opał i rozpaliłem ognisko. Myśląc, co stanie się dnia jutrzejszego, zasnełem.

Koniec dnia drugiego.
Chcąc przeczytać szybciej nowy "Dzień" zapraszam na bloga. Zostają tam dodawane również moje rysunki. Nie zdziwcie się. Dopiero ucze się rysować :3 Ponieważ regulamin zabrania mi dodać link do bloga, wyśle go na pw osobom chetnym.

EDIT :

Dodany dzień drugi.

maciek2466sygnatura.jpg
Odnośnik do komentarza

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający forum Opowiadanie Zaginione Opowieści   0 użytkowników
    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...